Forum Forum stowarzyszenia ludzi grających w RPG Strona Główna Forum stowarzyszenia ludzi grających w RPG
MiG- Mistrzowie i Gracze
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Hans von Zwiebel

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum stowarzyszenia ludzi grających w RPG Strona Główna -> Opowieści
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marbit
Administrator
Administrator



Dołączył: 23 Lut 2006
Posty: 494
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wawa

PostWysłany: Pią 19:36, 15 Cze 2007    Temat postu: Hans von Zwiebel

Tak, żeby wyżyć się z tandetnego humoru przed następną sesją spłodziłem takie oto coś. Jak zwykle widać tu mój rozwlekły styl przez co pewnie ledwo da się to czytać. Również i mało się można z tego dowiedzieć o świecie. Mógłbym wymieniać jeszcze wiele wad tego- choćby taka, że jeszcze sam tego nie przeczytałem ponieważ czytam tylko dobre teksty. Nie jest to jeszcze poprawione, mimo tego zamieściłem to żeby jakiś postronny obserwator pofatygował się i przeczytał to następnie wygłaszając tutaj swe uwagi.





Hans nie wątpliwie był zdolnym dzieckiem. Już w wieku siedmiu lat potrafił płynnie czytać, jednak jego ojciec z racji swych zainteresowań miał nieco osobliwą bibliotekę. Dlatego Hans bardzo szybko nauczył się ważyć wszelkiego rodzaju trucizny. Około dwunastego roku życia wyprowadził się z domu i udał do Walkoru. Tam przypadkiem trafił do podziemia… tak się stał skrytobójcą. Wszyscy jego pracodawcy nie mieli żadnych zastrzeżeń co do sposobu jego pracy- a co dopiero klienci. Jego usługi kosztowały zatrważające pieniądze, jednak jeśli ktoś musiał pośpiesznie umrzeć na ospę wietrzną*- był on na pewno najlepszym fachowcem by do tego doszło. W ciągu roku na swym skromnym koncie miał już kilka co ważniejszych postaci- począwszy od Czarnego Bożydara, byłego księcia podziemia. Następna była Czerwono-Szczerbatą Mery- szefowa… kobiet wyzwolonych w Walkorze (bardzo się szanowała, nigdy nie dawała na kreskę!… oczywiście piwa), a skończywszy na Słodkiej Mery-Ann, która zawiniła wierną miłością do męża (z miłości do męża chciała się podszkolić u innego, ale mąż źle to zrozumiał)
Pewnie Hans dalej bogaciłbym się na swej dochodowej branży, jednak podczas wykonywania kolejnej misji, podszył się pod handlarza ulicznego, a praca ta spodobała mu się niezmiernie, tak więc zrezygnował z dalszego polepszania życia innym (przynajmniej niektórym) na rzecz kupczenia. Jednak pewnego pięknego dnia, w samo południe na ruchliwej ulicy „Zakazuje się handlu ulicznego!” (była jeszcze jedna tablica z nazwą tejże ulicy, ale ktoś ją ukradł) rozległ się głos draba.
- Ty! Won stąd. Teraz ja mam tu stoisko. – powiedział pulchny kupiec odziany w szkarłatne szaty. W celu uzasadnienia swojego zdania w ręku trzymał kuszę, a za nim stało dwóch drabów o twarzach nieskażonych żadną myślą. Hans rzucił mu spojrzenie, którym dawniej płoszył całe tłumy. Tym razem jakoś nie poskutkowało. Prawdopodobnie przez ręce pełne pomidorów oraz ogórka trzymanego w zębach.
- Nie słyszałeś?! Won mi stąd! Zabieraj swoje warzywka i idź mi z tego targu. – powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu. Nieco się rozczarował kiedy Hans w spokoju odłożył pomidory na miejsce, ogórka wymierzył prosto w serce kupca.
- Przykro mi, ale obawiam się że będę musiał tutaj pozostać- powiedział grożąc ogórkiem.
Nastąpiła chwila konsternacji. Przechodnie szybko udali się za ważniejszymi sprawami- prawdopodobnie byciu daleko stąd.
Kupiec zlustrował Hansa- oczywiście wzrokiem gdyż w tamtych czasach nie było innego sposobu. W jego głowie trwał bardzo skomplikowany proces myślowy- prawdopodobnie jeden z pierwszych w jego życiu. Kupiec uważnie analizował, czy te blondyn o cherlawej posturze, odziany w o wiele za duże szaty, mierzący do niego groźnie ogórkiem może być dla niego w jakiś sposób groźny. Tu popełnił strategiczny błąd- założył, że nie.
- Tonie Niekrowa i Dorodny Prosiak bierzcie go!- imiona jego goryli prawdopodobnie pochodzą od pierwszych słów ojca na ich widok. Mężczyźni wyciągnęli swój oręż, jednak nie za bardzo wiedzieli co mają dalej robić- ruszyć na chłopaka z ogórkiem, jako bronią to dosyć nie codziennie, a oni sobie wyraźnie w takich chwilach nie radzili. Pat ten został przerwany przez Kupca który wystrzelił w Hansa z kuszy. Bełt poszybował prosto w kierunku serca chłopca jednak napotkał na swej drodze nic innego jak- ogórka.
- Kuszą? W ogórka!? Ty wandalu!- poczym oręż chłopca poleciał prosto w kupca roztrzaskując mu się na głowie. Tonie i Ładny ruszyli dzielnie w obronie swojego pracodawcy. Pierwszy zadał cios Tonie napotykając pustkę po szybkim uniku Hansa. Potem nastąpił pchnięcie Ładnego w wyniku którego chłopak musiał wskoczyć na swoje stoisko.
- Śmierć za stoisko z kapustą. Od razu widać, że twoje życie nie jest więcej warte. – rzucił złowieszczo kupiec z bezpiecznej odległości. Hans przekoziołkował za swoje stoisko, a Ładny przerąbał je swoim toporem. Na szczęście chłopak miał na podorędziu spory arsenał broni. Nic w tym w sumie dziwnego w końcu to były skrytobójca. Tym razem zdecydował się na … jabłka antonówki. Szybki ruchem pochwycił jedno z nich i rzucił w kierunku ładnego.
Ten jednak bez chwili zastanowienia pochwycił je w jedną rękę. Uśmiechając się perfidnie do Hansa. Ten przygryzł lekko wargę, poczym puścił serię antonówek. Już następna przyniosła nie oczekiwany efekt gdyż Ładny puścił topór i pochwycił ją w drugą. Kiedy nadleciała trzecia, podrzucił do góry pierwszą i złapał trzecią. Zbliżanie się czwartej zaowocowało podobnym efektem. Jednak kiedy Ładny zorientował się, że pozostałe dwa spadają podrzucił trzymane by złapał tamte. Po dorzuceniu jeszcze trzech antonówek przez Hansa, ladny był w pełni zaabsorbowany żonglowaniem. Chłopak wykorzystał chwilę by użyć jednej ze swoich najstraszliwszych broni. Szybko porwał ją ze skrzyni obok i ruszył na Ładnego, a wiatr rozwiewał jego blond loki. Niczym antyczny heros wybił się z lekkiego przysiadu by zadać okrutny cios swym potężnym orężem. Zginając się w locie w pól, uderzył a czerwona posoka poleciała na około. Ładny legł na ziemi ogłuszony siłą ciosu, zadanego wielkim arbuzem. Toniemu nie kazano długo myśleć, od razu rzucił się w wir walki.
- Hansik, jesteś?- powiedziała pani Nessewasser, niewidoma z okolicznej kamienicy.
- Oczywiście! Coś podać?- odpowiedział szybko Hans unikając pchnięcia mieczem Tonie’ego
- No to tak, chciałbym tak z pół kilo marchwi- powiedziała staruszka spokojnym głosem, podpierając się na lasce.
Hans przewrócił się o roztrzaskane stoisko i runął w tył, Tonie szybko do niego dopadł i wymierzył pchnięcie prosto w serce Hansa.
- Już podaje!- krzyknął chłopa chwytając dwie marchewki by krzyżując je na piersi dać sobie jakieś szanse na przeżycie. W chwili gdy ostrze przeszyło marchew, Hans szybko ją przekręcił wytrącając broń z ręki Tonie’ego.
- Najlepsze marchewki w Walkorze. Podobno przedłużają życie!- powiedział Hans mocno kopiąc zdezorientowanego Tonie’ego w krocze.
- Wstawaj darmozjadzie!- krzyczał kupiec kopiąc po nerkach Ładnego. Lecz ten postanowił jeszcze poleżeć, w końcu rzadko ma się okazje leżenia na zimnym śmierdzącym bruku z głową w roztrzaskanym arbuzie- do prawdy. Przygoda życia!
- To będzie pół srebrnika- powiedział Hans do pani Nessewasser dając jej starannie spakowane marchewki. Następnie obrócił się w kierunku Kupca spojrzał na niego groźnie- tym razem zrobiło to lepszy efekt dzięki czerwonym plamom po arbuzie.
Tonie skorzystał z chwili i szybko oddalił się pilnie. Kupiec jednak nie zląkł się skrytobójcy- co było już jego drugim błędem dzisiejszego dnia.
Hans wyciągnął rękę przed siebie, uważnie patrzył jak kupiec spogląda na niego nie pewnie. Następnie wymierzył nieco ponad niego, a konkretniej w okno na pierwszym piętrze. Ścisnął mocno pestkę śliwki, którą dzierżył w dłoni, a ta śmignęła wprost w cynowe wiadro stojące na parapecie. Kupiec zdążył tylko spojrzeć w górę by ujrzeć jak kubeł pełen pomyj leci wprost na niego. W chwilę później rozległ się tylko huk i donośne „Kuuuuuurwa!” poczym legł w śmierdzącej kałuży. Z okna na najwyższym piętrze wychyliła się jakaś kobieta wołając radośnie „Słucham” jednak gdy zwęszyła z kto to wołał- a zwęszyć to niebyło trudno, szybko zniknęła w oknie swego mieszkania.
Tak kończy się opowiadanie o Hansie von Zwiebel, straszliwym kupcu z Zakazu Handlu Ulicznego w Walkorze.

______________________________________
* Ospa wietrzna wzięła się z jednej sesji z Thorem, aczkolwiek wymyślę jakieś "dowciapne" wytłumaczenie tego;]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum stowarzyszenia ludzi grających w RPG Strona Główna -> Opowieści Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin